Wejście do Wąwozu

Ten teren nowe stado obrało jako swój dom. Wąwóz daje schronienie, a wiele jaskiń może być wykorzystana do różnych celów. Jedna z odnóg skrywa w sobie odnogę rzeki, ta jednak jest w niektórych miejscach rwąca i niebezpieczna. Tutaj także lądują nieszczęśnicy, którzy zostali schwytani przez tutejszych mieszkańców zaś na ubitej ziemi można sprawdzić się we walce, a z półek skalnych oglądać to widowisko.
Awatar użytkownika
Uhuru
Zagubiony
Zagubiony
Posty: 32
Rejestracja: wt lut 13, 2018 10:23 pm
Życie: 100/100
Siła: ●●oooo
Zręczność: ●●●ooo
Percepcja: ●ooooo
Płeć: Samica
Wiek: Wyrostek
Data narodzin: 24 paź 2017
Gatunek: Lew Afrykański
Rozwój Postaci: [b]
[color=#BF0040]Wojaczka- Uczeń- [glow=red]30/75[/glow][/color]
[color=#4080FF]Łowca- Uczeń- [glow=blue]35/75[/glow][/color][/b]

pn cze 11, 2018 4:32 pm

- Ojciec? - uniosła lewą brew. Było to dla niej niemałą niespodzianką, ale nie wykazała żadnego zainteresowania. A przynajmniej starała się skrzętnie ukryć swoje zaciekawienie. Faktem było, że nie widziała ojca...chyba nigdy? Jej zainteresowanie jego osobą było jednak bardziej oparte na jego aparycji i tajemnicy zniknięcia. Akurat jego charakter, zainteresowania i historia obchodziły ją najmniej.
Nie skwitowała w żaden sposób wieści o pojawieniu się Hazira i może nie tyle nie chciała, co Mordum jej na to nie pozwolił. Lewek ponownie rzucił się na siostrę, co powoli zaczynało ją irytować.
- Oj daj sobie siana! - wrzasnęła na brata, próbując po raz kolejny tego samego dnia, się wyswobodzić. Niedługo później Azrael postanowił odejść, prawdopodobnie zobaczyć postać lwa, wokół której zrobiło się tak wiele zamieszania. Co ciekawe, Mordum odpuścił Uhuru i udał się tuż za bratem. Lwiczka fuknęła na nich i spokojnym krokiem udała się w stronę krawędzi kanionu. Ciekawe po co wrócił? Mama nie mówiła o nim dobrze... - przeszło jej przez myśl.
Uhuru z nudów zaczęła "obracać" w łapkach nieduży kamyk. Gdy zaś ten wypadł jej z łapek, wzięła go w zęby i wyrzuciła w kanion. Próbowała nasłuchiwać, czy kamyk odbije się od dna, ale po chwili zdała sobie sprawę, że był raczej zbyt mały, by mógł wydać z siebie jakiś znaczący dźwięk. Zupełnie tak, jak ona w tej chwili.
Zabawę z kamykami przerwała jej zastępcza opiekunka, która cichym krokiem podeszła do małej.
- Tak jest - odpowiedziała posłusznie, podążając w kierunku, który wskazała jej samica. Mama zadowolona? Czy to ma coś wspólnego z ojcem? To przecież niemożliwe - poczęła zastanawiać się w drodze.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Wielki Wąwóz”